Ks. Józef Wrycza ze względu na swoje dokonania jest na Pomorzu legendarną postacią, żołnierzem z okresu walki o niepodległość Polski w latach 1917-1920. Ten okres dziejów przyniósł mu sławę bohatera narodowego. W okresie okupacji hitlerowskiej był regionalnym mężem stanu Polski Podziemnej.
Kiedy w 1945 r. na Pomorze wkroczyły okupacyjne wojska sowieckie przystąpił do drugiej opozycji, skierowanej przeciwko sowieckiej okupacji (pseudonim opozycyjny „Śmiały”). Był prawie do śmierci (4 grudnia 1961 r.) pod ciągłą obserwacją UB, KBW, MO.
Prezes Rady Naczelnej „Gryfa Pomorskiego” – również twórca i dowódca – por. Józef Dambek pragnął, by „Gryf” objął całe Kaszuby, Pomorze, wszystkie warstwy społeczne i stał się znaczącą siłą w walce z okupantem hitlerowskim. Uważał więc, że na jego czele powinna stanąć osoba wybitna, znana, o wielkim autorytecie. Wybór mógł paść tylko na Józefa Wryczę – bohatera narodowego na Pomorzu, księdza, podpułkownika WP, wybitnego działacza Stronnictwa Narodowego.
Ksiądz Józef Wrycza urodził się w 1884 r. w Zblewie. Już za czasów gimnazjalnych angażował się w społeczne ruchy narodowowyzwoleńcze. W 1917 r. założył tajne Towarzystwo Młodzieży Polskiej, którego zadaniem było propagowanie czynu narodowego zmierzającego do odbudowy państwa polskiego. Opowiadał się za walką z bronią w ręku w celu przyłączenia Pomorza do Polski, działał w Organizacji Wojskowej Pomorza, zainspirował 28 stycznia 1919 r. walkę Polaków z Grenzschutzem. Został aresztowany przez władze niemieckie i skazany na karę śmierci. W wyniku działań wojennych po pół roku wyszedł na wolność. Ten okres dziejów przyniósł mu sławę bohatera narodowego na Pomorzu.
Wstąpił do wojska Gen. Hallera. Jako pierwszy kapelan uczestniczył w zaślubinach Polski z morzem w Pucku 10 lutego 1920 r., gdzie wygłosił homilię. Brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej.
Po wyjściu z wojska do 1939 r. był proboszczem w Wielu. Tam zastał go wybuch wojny. Aresztowany na początku września 1939 r., zbiegł żandarmom w dramatycznych okolicznościach i przez całą okupację się ukrywał.
Tymczasem por. J. Dambek, rozszerzając działalność TOW „Gryf Kaszubski” starał się nawiązać kontakt z księdzem Wryczą w celu zaproponowania mu przywództwa „Gryfa”, by w ten sposób podnieść wiarygodność i rangę tej organizacji w oczach Pomorzan.
Do spotkania doszło w okolicy Bytowa na przełomie lat 1940/1941 r. Okazało się, że ks. Wrycza prowadził już w tym czasie działalność konspiracyjną. W 1940 r. założył niewielką własną organizację „Koral”, którą dowodził pod pseudonimem „Rawycz”. Do 6 lipca 1941 r. ks. Wrycza nie był związany z Tajną Organizacją Wojskową „Gryf Kaszubski”.
Por. Józef Dambek zrzekł się funkcji prezesa Rady Naczelnej „Gryfa” na rzecz ks. ppłk Józefa Wryczy, który ją przyjął. Zebranie organizacyjne odbyło się w nocy z 6 na 7 lipca 1941 r. w Czarnej Dąbrowie w powiecie bytowskim w gospodarstwie Bolesława Żmudy-Trzebiatowskiego, gdzie wówczas ukrywał się ks. Wrycza. W zebraniu tym uczestniczyli również: Józef Dambek, Leon Kulas, Klemens Bronk, Bronisław Brunka, Jan Gierszewski, Franciszek Borzyszkowski, Józef Kulas, Anastazy Witkowski i Juliusz Koszałka.
Na zebraniu został zatwierdzony statut i deklaracja ideowa „Gryfa”, którą opracował Józef Dambek, opierając się głównie na Statucie Stronnictwa Narodowego. Ks. Józef Wrycza statut zaakceptował. Wg niego „Gryf Pomorski” miał być organizacją apolityczną, stawiającą sobie za cel nadrzędny wyzwolenie kraju.
We wszystkich dokumentach programowych silnie zostały zaakcentowane pierwiastki chrześcijańskie i katolickie. W pracy konspiracyjnej miano kierować się zarządzeniami rządu emigracyjnego oraz rozkazami Naczelnego Wodza. „Gryf” zachował natomiast pełną autonomię w zakresie spraw wojskowych i był na Pomorzu organizacją macierzystą scalającą małe grupy partyzanckie. Jego statut nie przewidywał włączania „Gryfa” jako całości w inne organizacje.
Na spotkaniu tym, w nocy z 6 na 7 lipca 1941 r. w Czarnej Dąbrowie, przemianowano „Gryfa Kaszubskiego” na „Gryf Pomorski”. Według ustaleń „Gryfem Pomorskim” miała kierować dalej Rada Naczelna. Jej prezesem został ks. J. Wrycza, a II prezesem por. J. Dambek.
Objęcie funkcji prezesa przez ks. Wryczę miało wielkie znaczenie moralne. „Gryf Pomorski” poszerzał swoje szeregi, zdobywał informatorów i współpracowników. Ludność udzielała partyzantom pomocy, bo wg rozpowszechnianej opinii trzeba było zwalczać okupanta za jego zbrodnie, ale także dlatego, że na czele ruchu stał ksiądz i żołnierz. Przykład ks. Wryczy pokazał Polakom, że nikt nie może być obojętny w walce z okupantem, skoro już księża „chwycili za broń”. W celu nadania większego znaczenia ks. J. Wryczy oraz „Gryfowi” w 1944 r. rozpowszechniono informację, że został on przez władze polskie w Londynie mianowany na stopień generała, co nie było jednak prawdą.
W tym okresie kierowany przez por. J. Dambka „Gryf” liczył ok. 20 tys. członków i osób wspierających, w tym partyzantów skupionych w 35 oddziałach, posiadał setki bunkrów. „Gryf” miał swoich ludzi we wszystkich miastach i wioskach.
Grupy bojowe liczyły od 3 do 30 żołnierzy. Obok bunkrów leśnych niejeden bunkier kryły zagrody, szczególnie samotne na pustkowiach. W bunkrach działał sztab „Gryfa”, ponadto byli szkoleni w nich dowódcy komend i grup. Tu magazynowano i naprawiano broń, drukowano gazetki „Gryf Pomorski”, wyrabiano znaczki i cegiełki, których sprzedaż zasilała kasę „Gryfa”, produkowano też falsyfikaty dokumentów i pieczęci niemieckich.
Wybitni partyzanci „Gryfa”, jak Jan Gończ z Kościerzyny – główny archiwista „Gryfa” i por. Augustyn Westphal z Wejherowa – zastępca dowódcy „Gryfa” – i inni wystawiali tysiące dowodów tożsamości (na zmienione nazwiska) polskich i niemieckich przepustek, kart urlopowych ludziom różnych narodowości przeznaczonych do likwidacji w hitlerowskich obozach zagłady, ratując w ten sposób tysiące ludzi od niechybnej śmierci.
W warunkach okupacyjnych Pomorza walka zbrojna nie mogła być jednak formą najważniejszą, dominującą. Nasycenie całego terenu żandarmerią, SS i gestapo uniemożliwiało większą koncentrację sił partyzanckich. Dlatego szeroko rozwijały się: sabotaż, dywersja, wywiad, represje, od gróźb poczynając, a na wyrokach kończąc, w stosunku do hitlerowców wyróżniających się okrucieństwem.
Partyzanci z lasu, z bunkrów leśnych, nieuchwytni i wszechobecni, niszczyli samoloty na lotniskach, likwidowali esesmanów i gestapowców, wzniecali pożary. Dziesiątkami i setkami drobnych często, za to licznych akcji szarpali i nękali okupanta.
Ważną działalnością „Gryfa” była opieka nad ludnością cywilną. Ostrzegano przed aresztowaniami, wywozem na roboty, odbijano więźniów, wysyłano do obozów paczki, pomagano rodzinom pomordowanych. Propagandą podtrzymywano wiarę w wyzwolenie, w zwycięstwo.
W czasie badań nad historią „Gryfa Kaszubskiego” i „Gryfa Pomorskiego”, którą prowadził wiele lat Zespół ds. Upamiętniania Etosu TOW „Gryf Pomorski”, jego członkowie szczegółowo analizowali również okoliczności ukrywania się ks. ppłk Józefa Wryczy, kiedy był I prezesem Rady Naczelnej „Gryfa Pomorskiego”, od 6 lipca 1941 r. do końca 1942 r.
Ks. Józef Wrycza ukrywał sie w tym czasie w Czarnej Dąbrowie (parafia Ugoszcz) pod Bytowem u p. Bolesława Żmudy-Trzebiatowskiego. Zespół badał bohaterską przeszłość tej wspaniałej Rodziny. Informację pozyskiwano od naocznych świadków, którzy w czasie wojny kontaktowali się z ks. Józefem Wryczą w okresie Jego pobytu w Czarnej Dąbrowie, a w szczególności od najbliższej rodziny Bolesława Żmudy – Trzebiatowskiego – przede wszystkim od pani Apolonii Garstki naocznego świadka ukrywania się J. Wryczy i od jej syna Andrzeja.
Pani Apolonia w okresie okupacji hitlerowskiej cały czas mieszkała w Czarnej Dąbrowie i była naocznym świadkiem codziennego życia ks. Józefa Wryczy, który ukrywał się w jej domu rodzinnym. Pani Apolonia Garstka podaje między innymi: „Ksiądz Wrycza mieszkał u nas 4 lata i 4 miesiące od grudnia 1940 r. do czasu, kiedy na Pomorze, gdzie mieszkaliśmy, wkroczyły wojska sowieckie. Podczas Jego ukrywania się podjęte były nadzwyczajne środki ostrożności. Dodatkowym czynnikiem potwierdzającym to, może być nieopuszczanie przez ks. J. Wryczę terenu naszych zabudowań. Ksiądz Wrycza nie pomagał w pracach polowych, jak to podają niektóre osoby. Nocami tylko opuszczał miejsce swego ukrycia na krótkie spacery w obrębie zabudowań i ogrodu. W jasne noce spacery te były krótkie i bardzo ostrożne”.
W czasie ukrywania się księdza Wryczy, Bolesław Żmuda-Trzebiatowski przestrzegał żelaznych zasad konspiracyjnych obowiązujących w „Gryfie Pomorskim”. Jak podawał po wojnie Marian Jankowski, bliski współpracownik twórcy i dowódcy „Gryfa” por. Józefa Dambka: „w czasie wojny Józef Dambek nie dopuszczał do księdza Wryczy nawet najwyższych rangą przedstawicieli AK, a łączników do ks. Wryczy wyznaczał osobiście. Łącznicy ci musieli pochodzić z patriotycznych rodzin, które sam znał z okresu przedwojennego. Prawdopodobnie ta nadzwyczajna ostrożność uratowała Księdzu życie”.
Po śmierci księdza Wryczy (4 grudnia 1961 r.) zaczęły się pojawiać fałszywe publikacje osób związanych w przeszłości z UB. Podawali oni, że w czasie okupacji, gdy ks. Wrycza był już w Czarnej Dąbrowie, współpracowali z księdzem. Te osoby w czasie wojny zwalczały „Gryfa” i współpracowały z gestapo i NKWD, a po wojnie, wykorzystując autorytet ks. Wryczy, próbowały się uwiarygodnić kłamiąc, że były w „Gryfie”.
W czasie okupacji kilku gestapowców z Gdańska i Gdyni, zaopatrzonych w podobiznę księdza Wryczy, tropiło Go nieustannie. Niemcy wyznaczali za Jego głowę coraz to większe nagrody; najwyższe ze znanych na Pomorzu: 40 tys., 50 tys., 200 tys., 300 tys., a w końcu 500 tys. marek. Osobom udzielającym pomocy w ukryciu Księdza grożono karą śmierci. Pojmanie ks. Wryczy i „zabicie” powstałej wokół Niego legendy okazało się czynem ponad siły wroga. Legenda ta uderzała w Niemców jak strzała, a Polaków podnosiła na duchu.
Rodzina Bolesława Żmudy-Trzebiatowskiego jest rodziną bardzo zasłużoną dla całego Pomorza. Rodzina ta zdawała sobie sprawę z grożącego jej niebezpieczeństwa, ale wiedziała, że ks. Wrycza jest symbolem walczącego Pomorza, a nadzieja na zwycięstwo pozwalała żyć. Partyzanci „Gryfa” byli przekonani, że zwyciężą, ponieważ razem z nimi walczy ich Ksiądz i Żołnierz.
Rodzina Żmudów-Trzebiatowskich pochodzi ze starej pomorskiej szlachty sprzed I rozbioru Polski, gdy ziemia bytowska należała wtedy do Polski.
W 1772 roku po I rozbiorze Polski ziemie te zostały włączone do Prus, a po odzyskaniu niepodległości przez Polskę w 1918 roku nie weszły w skład Państwa Polskiego pomimo, że były zamieszkałe w dużym stopniu przez ludność kaszubską. Ludność tych ziem była intensywnie przez kilka pokoleń germanizowana.
Rodzina Żmudów-Trzebiatowskich pomimo, że należała do poddanych państwa niemieckiego, nigdy nie utraciła polskiej tożsamości – zachowała własną wiarę, język oraz polskie tradycje walki o niepodległość.
Sprawy ukrywania się ks. Wryczy zaczęły się komplikować, kiedy Niemcy rozpoczęli masowo powoływać do wojska rezerwistów, w związku z utworzeniem II frontu na Wschodzie. Żołnierze z niemieckiego wojska, którzy przyjeżdżali na urlopy z frontu do miejsca ich zamieszkania, byli również przeszkoleni do wykrywania miejscowych partyzantów „Gryfa”. Do Czarnej Dąbrowy również zaczęli przyjeżdżać żołnierze, którzy zamieszkiwali te okolice. Stwarzało to dodatkowe zagrożenie dla ks. Wryczy, który ukrywał się w jednym miejscu, stąd był „łatwy do namierzenia”.
Wybitna zasłużona legendarna łączniczka ze sztabu dowódcy „Gryfa” por. Józefa Dambka Agnieszka Bigus, córka komendanta naczelnego pionu wojskowego „Gryfa” por. Juliusza Koszałki i żona komendanta powiatu Kartuzy Brunona Bigusa tak opisuje tamte wydarzenia:
To tutaj w Czarnej Dąbrowie doszło do przemianowania TOW „Gryf Kaszubski” na TOW „Gryf Pomorski”. Dotychczasowy prezes Rady Naczelnej i dowódca „Gryfa Kaszubskiego” por. Józef Dambek zrzekł się prezesury Rady Naczelnej na rzecz legendarnego już w okresie powojennym (po I wojnie światowej) ks. ppłk Józefa Wryczy. Było to 6 lipca 1941 roku, gdzie przyjęto deklarację ideową – preambułę wraz ze statutem – wszystko to razem stanowiło jedną całość.
Mój ojciec Juliusz Koszałka, ps. „Jagiełło”, był sygnatariuszem tego porozumienia” (Statutu Ideowego – przypis autora). Z uwagi na to, że ks. ppłk Józef Wrycza przebywał w jednym miejscu, a więc nie był mobilny – nie przemieszczał się z miejsca na miejsce – byłby łatwym obiektem do rozszyfrowania i namierzenia go przez gestapo, gdyby ciągle do tego samego miejsca mieliby przybywać partyzanci „Gryfa” na różnego rodzaju narady dowódcze i spotkania, a także z przyczyny nasilenia się jesienią 1942 r. aresztowań członków polskich organizacji niepodległościowych przez gestapo (poprzez też ich konfidentów), zachodziła obawa, że aresztowanie ks. ppłk Józefa Wryczy cieszącego się wielkim autorytetem na Pomorzu, będącego symbolem walczącego Pomorza, mogłoby doprowadzić do osłabienia działalności bojowej „Gryfa Pomorskiego”.
Ks. ppłk Józef Wrycza, wziąwszy pod uwagę wszystkie te okoliczności, zaproponował dowództwu „Gryfa”, że będzie w dalszym ciągu wspierał swoją osobą i autorytetem działalność „Gryfa”, ale z uwagi na wcześniej wymienione okoliczności przekazał bezpośrednie kierowanie organizacją por. Józefowi Dambkowi, który i tak do tej pory kierował faktycznie „Gryfem”. Ks. ppłk Józef Wrycza miał do por. Józefa Dambka wielkie zaufanie i nie było między nimi rozbieżności w żadnych sprawach.
Jesienią 1942 roku mieszkaliśmy w Rębienicy koło Gowidlina. W związku z planowanym spotkaniem z inicjatywy ks. ppłk Józefa Wryczy przybył do nas do Rębienicy por. Józef Dambek, ps. „Jur”.
Do Czarnej Dąbrowy, miejsca ukrywania się ks. ppłk Józefa Wryczy, udały się na rozmowy 3 osoby z dowództwa „Gryfa”: Por. Józef Dambek, mój ojciec Juliusz Koszałka i Brunon Bigus. Szli przeważnie nocą.
Brunon Bigus, komendant powiatu kartuskiego, prowadził pierwszy rozeznając teren a w ślad za nim podążali: mój ojciec Juliusz Koszałka, który „żył na stopie legalnej”, biegle władał językiem niemieckim – wiele lat mieszkał w Düsseldorfie i jako były uczestnik pierwszej wojny światowej w armii niemieckiej i były przedwojenny polski policjant świetnie radził sobie z wszelkimi kontrolami i w ten sposób mógł chronić por. Józefa Dambka przed niespodziewaną kontrolą niemieckich służb mundurowych i por. Józef Dambek, który także biegle władał językiem niemieckim, ale ukrywał się od początku wojny i od początku wojny „żył na stopie nielegalnej”.
Po dotarciu do zabudowań Bolesława Żmudy-Trzebiatowskiego do Czarnej Dąbrowy i po krótkim odpoczynku rozpoczęły się rozmowy.
Na spotkaniu tym ks. ppłk Józef Wrycza przekazał prezesurę Rady Naczelnej i kierownictwo organizacji por. Józefowi Dambkowi. Byłam uczestniczką przygotowań do tego wymarszu na spotkanie z ks. ppłk Józefem Wryczą i oczekiwałam z niecierpliwością na ich szczęśliwy powrót. Po powrocie ze spotkania relacjonowali mi ze szczegółami przebieg dotarcia do ks. ppłk Józefa Wryczy i spotkania z Nim.
Przez szereg lat po wojnie, gdy żyli jeszcze mój ojciec i mój mąż, często o tym ważnym wydarzeniu z naszego życia rozmawialiśmy”.
Zgodnie z uchwałą zjednoczeniową w 1941 r., gdy powstał „Gryf Pomorski” w Czarnej Dąbrowie, prezesami Rady Naczelnej zostali: ks. ppłk Józef Wrycza – I prezes – i por. Józef Dambek – II prezes. Por. Józef Dambek nie był zastępcą ks. Wryczy, ale równorzędnym II prezesem.
Ksiądz Wrycza z uwagi na swój autorytet pozostawał honorowym prezesem, ale nie podpisywał żadnych dokumentów „Gryfa”. Należy także zauważyć, że w czasie wojny w każdej chwili jeden z prezesów mógł ponieść śmierć, co mogłoby doprowadzić przy jednym prezesie do destabilizacji organizacji i dlatego podwójne obsadzanie ważnych funkcji w warunkach wojennych było znaną praktyką” (relacja członków Rady Naczelnej Mariana Jankowskiego i Alfonsa Pryczkowskiego).
Przekazanie jesienią 1942 roku prezesury „Gryfa” przez ks. Józefa Wryczę w ręce por. Józefa Dambka nastąpiło z powodu śmiertelnego niebezpieczeństwa grożącego ks. Wryczy. Fałszerze historii „Gryfa” i AK na Pomorzu związani z UB, zaczęli publikować nieprawdziwe wiadomości, że ks. Wrycza rozwiązał Tajną Organizację Wojskową „Gryf Pomorski” i że był rzekomo skłócony z dowódcą „Gryfa” por. Józefem Dambkiem, co jest oczywiście nieprawdą.
Celem tych niedorzecznych publikacji było wprowadzenie w błąd mieszkańców Pomorza i Kaszub i miało ich odwieść od prawdziwych sprawców rozbijania „Gryfa” – od grupy essesmana Jana Kaszubowskiego i innych, którzy byli potem na usługach NKWD i UB.
W latach 1942-1943 decydowały się losy wojny z faszyzmem. Wtedy do walki przeciwko Niemcom potrzebny był każdy żołnierz. Ponieważ w obozach zagłady zorganizowano przemysłowy sposób mordowania ludzi, każdego dnia ginęły tysiące osób.
Ponadludzki wysiłek antyhitlerowskiej koalicji zachodniej skierowany był na przyspieszenie końca wojny o rok, o miesiąc, o dzień, by ratować życie tysięcy istnień ludzkich. Czy w tym czasie polski bohater narodowy i mąż stanu Polski Podziemnej ks. ppłk Józef Wrycza, który całe swe życie poświęcił walce o wolną Polskę, mógłby rozwiązać wielotysięczną Tajną Organizację Wojskową „Gryf Pomorski” i w ten sposób pomóc Niemcom hitlerowskim?
Kłamstwa tych fałszerzy są tak daleko posunięte, że straciły one już wszelką logikę. Działania tych osób, które fałszowały historię „Gryfa”, wymierzone były również bezpośrednio w ks. J. Wryczę ze Stronnictwa Narodowego, w jego legendę, która była również dla nich groźna, tak jak i dla hitlerowskich Niemiec.
Walka prowadzona z bohaterskim narodowo-katolickim „Gryfem” polegała nie tylko na fizycznej likwidacji przywódców „Gryfa” i próbie likwidacji całej organizacji w czasie wojny i po niej w okresie terroru komunistycznego, ale również na fałszowaniu historii i zacieraniu śladów i miejsc tej walki, aby nie stały się one miejscem kultu dla przyszłych pokoleń Kaszubów, Kociewiaków i wszystkich Pomorzan.
Jeszcze obecnie umniejsza się wkład Pomorza w walce o wolną Polskę. Dom w Czarnej Dąbrowie pod Bytowem, w którym ukrywał się ks. J. Wrycza u Bolesława Żmudy-Trzebiatowskiego, został 40 lat temu rozebrany pod pozorem, że jako zabytkowy będzie postawiony w skansenie we Wdzydzach i szkoda, że do dzisiaj nie powstała tam izba poświęcona TOW „Gryf Pomorski” i księdzu ppłk Józefowi Wryczy, chociaż dyrekcja skansenu nosi się ponoć z takim zamiarem.
Zapewnienie bezpieczeństwa księdzu J. Wryczy w Czarnej Dąbrowie stawało się z początkiem 1943 r. coraz bardziej dramatyczne, a ksiądz Wrycza był w „Gryfie Pomorskim” najbardziej chronioną osobą. Jak relacjonowali: A. Pryczkowski, członek Rady Naczelnej Gryfa (1942-1945), zaufana łączniczka Agnieszka Pryczkowska ze sztabu Dambka oraz Marian Jankowski, członek Rady Naczelnej, z chwilą rezygnacji ks. Wryczy z godności honorowego prezesa Gryfa 1942/1943, Dambek wydał im polecenie, aby rozpowszechniać „szeptane” wiadomości, że Księdza Wryczy nie ma na Pomorzu, że prawdopodobnie zbiegł za granicę. Marian Jankowski dodawał jeszcze do tego, że dostał polecenie od por. Dambka, „aby wśród Niemców mówić, że ks. Wrycza nie żyje”.
Ks. Wrycza przebywał w konspiracji ponad 5,5 roku na terenie włączonym do Rzeszy, a nasyconym ludnością niemiecką. Jest to swoisty rekord nie tylko na Pomorzu, ale w całej polskiej konspiracji.
Kiedy na Pomorze w marcu 1945 r. wkroczyły okupacyjne oddziały armii czerwonej, ks. Wrycza przystąpił do II konspiracji, a więc do walki z sowietyzacją Polski przez rosyjskiego okupanta. Przyjął ps. „Śmiały” i walczył razem z bohaterskimi oddziałami „Łupaszki”.
Nie jest zatem przypadkiem, że społeczeństwo Pomorza swego Bohatera – Księdza, pułkownika Wryczę, w czasie okupacji awansowało do stopnia generała.